W nocy z 18 na 19 listopada 2001 r. nadarzy się niepowtarzalna okazja do podziwiania tysięcy „spadających gwiazd” z roju Leonidów. Najwięcej szczęścia będą mieli obserwatorzy w Ameryce Północnej, we wschodniej Azji i zachodniej Australii, którzy mogą liczyć na najwyższą aktywność roju meteorów.
 | Model zanurzenia się Ziemi w chmurę ziaren po komecie Tempel-Tuttle, które tworzą zjawisko Leonidów. Nazwa roju meteorów pochodzi od Lwa, gwiazdozbioru, w którym położony jest radiant Leonidów. |
Jak powstają „Leonidy”?
Ziemia, jak co roku, zanurzy się w strudze kosmicznych drobin, pozostawionych przez kometę Tempel-Tuttle. Ta lodowa bryła, krążąc od milionów lat wokół Słońca, działa jak odkurzacz, zbierający na swej powierzchni międzyplanetarne odpadki, z których kiedyś rodziły się planety. Zbliżając się do Słońca, raz na 33 lata, powierzchnia komety rozgrzewa się, a zebrany materiał wraz z gazami rozsypywany jest wzdłuż jej toru. W ten sposób ziarna układają się w długą strugę, krążącą po niemal identycznej orbicie wokół Słońca. Ich obieg trwa ok. 33 lata, podobnie jak okres obiegu macierzystej komety. W pewnym miejscu owej strugi istnieje zagęszczenie, w które nasza planeta wpada trzy razy w ciągu stulecia. Najbardziej obfitym deszczem okazał się ten w latach 60., gdy zaobserwowano kilkaset tysięcy meteorów w ciągu godziny (kilkadziesiąt na sekundę!). Od tamtego czasu wszyscy czekają na powtórzenie się deszczu. Może nastąpi to w tym roku?
Na spotkanie z Leonidami intensywnie przygotowuje się NASA. Na powierzchni Ziemi zostało rozmieszczonych sześć wysokoczułych kamer przeznaczonych do rejestracji deszczu meteorów. Prawie na bieżąco będą one przekazywać wszelkie informacje do centrum operacyjnego. Dane te będzie można „na żywo” obejrzeć na stronie internetowej SpaceWeather.com.
Zadaniem NASA jest również zminimalizowanie ryzyka zderzenia statków kosmicznych NASA z meteoroidami. W tym celu satelity zostaną ustawione tak, aby prawdopodobieństwo ich zderzenia z leonidami było jak najmniejsze. Dodatkowo pozamykane zostaną wszelkie otwarte włazy, a większość urządzeń podłączonych do wysokiego napięcia wstrzyma swoją pracę.
NASA zaangażowała się też w projekt śledzenia deszczu meteorów z pokładu samolotu odrzutowego. Taki sposób obserwacji ma dwie zalety. Po pierwsze, unika się kaprysów pogody, bo pułap lotu jest tak wysoki, że wszystkie chmury znajdują się pod obserwatorem, po drugie, duża prędkość samolotu pozwala na dłuższe śledzenie wysokiej aktywności, niż jest w stanie robić to nieruchomy obserwator znajdujący się na powierzchni naszej planety.

Zobacz także