Najnowsze zdjęcia Ziemi wykonane w nocy przez satelity NASA wskazują, że aż 2/3 ludzkiej populacji nie ma możliwości oglądania ciemnego nieba.
Dziś bardzo trudno jest wyobrazić sobie życie bez lamp elektrycznych, które pojawiły się ponad 100 lat temu. Nie dla wszystkich jednak są one tak pełne zalet, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Spora część astronomów i miłośników astronomii na całym świecie wiele by oddała, aby świateł miejskich było dużo mniej.
Większość ludzi żyjących w dużych miastach nie zdaje sobie nawet sprawy, jak w rzeczywistości wygląda nocne niebo. Rozświetlone tysiącami latarni i zanieczyszczone miejskie powietrze świeci tak jasno, że w jego tle giną najciekawsze obiekty Wszechświata. Osoba obdarzona dobrym wzrokiem, z dala od dużego miasta, jest w stanie zobaczyć obiekty świecące 25 razy słabiej niż te najsłabiej widoczne z centrum dużej metropolii.
Coraz rzadziej więc mamy okazję podziwiać świetlistą smugę Drogi Mlecznej, odległe gromady i galaktyki, zorze polarne, komety czy też światło zodiakalne. Wszystkie te obiekty, widoczne gołym okiem w dobrych warunkach, z miasta są niedostrzegalne. Inne zjawiska, takie jak meteory, tracą znacznie na swojej intensywności, gdy spoglądamy na nie z miejsca rzęsiście oświetlonego światłem elektrycznym.
Najgorsza sytuacja panuje oczywiście w krajach najbardziej uprzemysłowionych. Najtrudniej o ciemne niebo i jakiekolwiek obserwacje astronomiczne na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych i w Europie Zachodniej (szczególnie w krajach Beneluksu) – wynika z badań NASA.
W Polsce sytuacja nie wygląda jeszcze tragicznie, ale z dnia na dzień robi się coraz gorsza. Warszawskie światła utrudniają już obserwacje astronomiczne w promieniu 50 km od centrum miasta!
Astronomowie ostrzegają, że już niedługo o ciemnym niebie będziemy mogli tylko czytać w książkach.
(PAP)

Fot. NASA